Prolog
PROLOG
Czasami życie jest zaskakujące dla mnie. Mam na myśli, że w przeważającej części życie, czy los, nigdy mi nie sprzyjało, jak na przyklad wtedy, gdy chłopak w którym sie podkochiwałam zaprosil przy mnie, na szkolnym korytarzu, moją najlepszą koleżankę. Byłam strasznie zawstydzona, gdy Matt podszedł do mnie i do Lucy na korytarzu pełnym ludzi. Lucy jak to Lucy, zaczęła z nim flirtować i w pewnym momencie on spojrzał na mnie i tylko się uśmiechnął na moje zaczerwienione policzki. Lucy usiłowała zwrócić spowrotem jego uwagę na siebie, co musze przyznać udało się bardzo szybko. Chciałam odejść od nich pośpiesznie by uniknąć tych spojrzeń, pełnych litości i współczucia, ale wtedy Matt spojrzał kolejny raz na mnie, szarą myszkę, Morgan Cartier i powiedział:
" Chesz wybrać sie z moim kumplem Lukiem na kręgle? "
Zaniemówiłam, bo niby jaki koleś chciałby dziewczynę w okularach, grubą i w dodatku z aparatem na zębach?
Nic nie odpowiedziałam, bo niby po co? Skoro Lucy zrobiła to za mnie, z entuzjazmem godnym lalki Barbie w bajce wykrzyczała za mnie odpowiedź, co bardziej mnie zawstydziło. Byłam przekonana, że tylko cieszy się na myśl, że może mnie bardziej upokorzyć.
Zamiast odezwać się do nich po prostu odeszłam szybkim krokiem i uciekłam do łazienki dla dziewcząt.
O godzinie dziewiętnastej byłam ubrana w moje znoszone dżinsy, koszulkę z czarnym nadrukiem LINLIN PARK i skórzaną kurtkę, którą dostalam po moim tacie. Wysiadłam z auta mojego taty na parkingu obok kręgielni i szybkim krokiem ruszyłam do środka. Byłam strasznie zdenerwowana spotkaniem z Luckiem, tym bardziej, że nie znałam żadnego Luka ze szkoły, czy po za szkołą.